Szymon Szymański, który brał udział w pielgrzymkach do Częstochowy zapragnął czegoś więcej. Zapragnął iść pieszo do Rzymu. Jedną z intencji, które niósł w sercu była modlitwa za Kościół w Polsce.
Szymon samodzielnie pokonał drogę do Rzymu w 59 dni. Jak sam opowiada, spał na przystankach autobusowych, plebaniach, a w samym Rzymie na placu św. Piotra ostatnią noc spędził w towarzystwie bezdomnych.
„O wiele więcej pieniędzy otrzymywałem w drodze od księży. Było ich tyle, że od czasu do czasu mogłem sobie pozwolić nawet na zjedzenie obiadu w restauracji. To było piękne, że jednego dnia jestem jak bezdomny, śpię na ławce przed kościołem, albo na przystanku autobusowym, a drugiego dnia czuję się jak król – bo zaproszono mnie nawet na degustację win – i śpię w normalnym łóżku. Dla mnie ta wędrówka była drogą od chłopca do mężczyzny. Nauczyła mnie trzymać się rzeczywistości, dzięki niej stałem się bardziej wyrozumiały dla innych i dla samego siebie. Dużo dała mi także w kontekście relacji z Bogiem. To była jedna z moich intencji: nie chodziło mi już nawet o poprawę życia, ale chciałem, żeby Pan Bóg po prostu coś z nim zrobił. Moja relacja z Bogiem wygląda obecnie o wiele dojrzalej. Szedłem też w intencji Kościoła w Polsce”.