Kontrowersje wokół dawnej kaplicy św. Juliusza w Rybniku: Od sakralnej ciszy do “świątyni techno” na Halloween
Kaplica św. Juliusza w Rybniku, gdzie przez lata wierni znajdowali ukojenie w modlitwie, a Chrystus był obecny w Eucharystii, dziś staje się areną dla wydarzeń, które ranią duszę. Planowana impreza “Techno Halloween” to nie tylko zabawa – to cios w naszą wiarę, symbolizujący, jak świecki świat bez skrupułów profanuje to, co święte. Desakralizacja nie wymazuje pamięci o Bogu, a prowokacyjne hasła organizatorów tylko pogłębiają ranę. W obliczu takiej rzeczywistości musimy głośno pytać: dokąd zmierza szacunek dla sacrum w naszym społeczeństwie? Jak chronić dziedzictwo naszej wiary przed erozją?
Źródło zdjęcia: instagram simonbizon
“Techno Halloween”: Mroczne basy w cieniu krzyża
W nocy z 25 na 26 października 2025 roku dawna kaplica św. Juliusza w Rybniku ma rozbrzmieć dźwiękami, które dla każdego wierzącego katolika brzmią jak dysonans w symfonii Bożej obecności. Impreza “Techno Halloween w Kaplicy Rybnickiej”, z DJ-em Simonem Bizonem na czele, obiecuje “potężne kicki i mroczne melodie”, przechodząc od “klimatycznego techno wprowadzającego w trans” do “brutalnego hardtechno i industrialu”. Towarzyszyć mu będą artyści jak Techno.Mati, Phigo b2b 144D, Dark Measure i VictoriaNox. Organizatorzy, w promocji na Facebooku, nazywają to miejsce “prawdziwą świątynią techno”, kontrastując z “organami i kazaniami”.
Ks. Wojciech Grzesiak, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w ramach Katolickiego Kościoła Narodowego, słusznie pyta:
“Dlaczego organizatorzy używają nazwy ‘Kaplica Rzymskokatolicka pw. Świętego Juliusza’? To działanie uderzające w ludzi wierzących”.
To bolesne echo sekularyzacji, gdzie symbole wiary – krzyż na kopule, figura Jezusa – stają się tłem dla “mrocznych melodii”. Bizon broni się, mówiąc, że to “legalne w desakralizowanej przestrzeni” i nadaje nowe życie, ale czy nowe życie może ignorować ból tych, dla których to wciąż miejsce święte?
Poprzednia kontrowersja: Techno w maju 2025 jako preludium
Ból związany z październikową imprezą nie jest nowy – to echo majowej “Bang Bang Dance Party” (nawiązującej do filmów Quentina Tarantino) w tej samej kaplicy, która już wtedy rozdarła serca wielu katolików. Wówczas muzyka elektroniczna wypełniła mury, a instalacje sceniczne stanęły obok pozostałości po ołtarzu. Radny Damian Twardawa, z perspektywy wierzącego, relacjonował z oburzeniem:
“Pod krzyżem lało się piwo, w zakrystii dochodziło do niestosownych incydentów, a przypadkowe osoby proponowały narkotyki”.
To była obraza uczuć religijnych – “wojna” z wartościami, które kształtują naszą tożsamość.
Fundacja zarządzająca obiektem wydała oświadczenie, podkreślając desakralizację i misję kulturalną, zaprzeczając plotkom o wandalizmie. Ale czy to nie jest preludium do kolejnych obrazoburczych wydarzeń – lekceważenie głosów wierzących, którzy prosili o szacunek. Internauci pisali: “Uczestnicy wchodzą pod figurą Jezusa, a kopułę wieńczy krzyż – ktoś drwi z Boga!”. To ukazuje jak świecka kultura stopniowo eroduje świętość.
Pogańskie echa czy współczesna zabawa?
Halloween, z jego mrocznymi motywami duchów i demonów, w kontekście dawnej kaplicy św. Juliusza, budzi głęboki niepokój. To święto, importowane z celtyckich tradycji, ma korzenie w pogańskich rytuałach czczenia zmarłych, co stoi w kontrze do chrześcijańskiej nadziei zmartwychwstania. Kościół naucza o Wszystkich Świętych i Dniu Zadusznym – dniach pamięci o zbawionych i modlitwy za dusze w czyśćcu, pełnych światła wiary, nie strachu przed ciemnością.
W Rybniku, gdzie halloweenowe techno obiecuje “mroczne melodie” w przestrzeni z krzyżem, to nie tylko zabawa – to potencjalne bluźnierstwo, inklinujące “powiązania nie do zaakceptowania”, jak mówi ks. Grzesiak. Pogańskie echa w miejscu, gdzie kiedyś koiło się cierpienie modlitwą. Organizatorzy widzą w tym “ekscytację zakazanym owocem”, ale nie widzą, że łączą mrok z sacrum.
Gdzie są granice szacunku w desakralizowanym świecie?
Gdzie kończy się desakralizacja, a zaczyna brak szacunku? Kontrowersje wokół kaplicy św. Juliusza ilustrują napięcia w polskim społeczeństwie, gdzie większość mieszkańców deklaruje katolicyzm, a sekularyzacja postępuje. Desakralizacja, narzędzie Kościoła do radzenia z pustymi świątyniami, otwiera drzwi dla nowych funkcji – od muzeów po sale koncertowe. W Europie Zachodniej kościoły stają się klubami, co budzi podobne spory. W Rybniku Fundacja Gładyszów realizuje szlachetną misję ratowania zabytków, ale świadome użycie sakralnej retoryki (“świątynia techno”) przez organizatorów, jak Bizon, graniczy z marketingową prowokacją, podsycającą emocje dla frekwencji.
Poprzednia impreza w maju ujawniła praktyczne problemy, a halloweenowy twist dodaje warstwę teologiczną: pogańskie echa w przestrzeni, gdzie wiara koiła cierpienie. Dla artystów to szansa na dialog kultur – techno jako współczesna liturgia, rewitalizująca zapomniane mury. Ostatecznie, spór dotyka etyki: czy desakralizacja absolutyzuje przeszłość, czy wymaga empatii? Rybnik, z jego katolicką tożsamością, staje się mikrokosmosem tych dylematów. Bez dialogu – między Fundacją, Kościołem i mieszkańcami – takie wydarzenia będą tylko dzielić, zamiast łączyć w szacunku dla religii i historii.
Historia kaplicy: Od szpitalnej oazy do zapomnianego dziedzictwa
Kaplica św. Juliusza, zlokalizowana w kompleksie dawnego szpitala o tej samej nazwie, powstała pod koniec XIX wieku jako integralna część placówki medycznej. Szpital Juliusz, założony w 1892 roku, był jednym z pierwszych nowoczesnych ośrodków leczniczych na Śląsku, służącym zarówno górnikom, jak i mieszkańcom Rybnika. Kaplica, z neogotycką architekturą, witrażami i kopułą zwieńczoną krzyżem, stała się duchowym sercem kompleksu. Przez ponad sto lat pełniła funkcję sakralną: tu odprawiano Msze Święte dla chorych, udzielano sakramentów i szukano ukojenia w cierpieniu. Była miejscem, gdzie wiara splatała się z medycyną, a modlitwa towarzyszyła leczeniu.
Zmiany nadeszły wraz z likwidacją szpitala w 2001 roku. Obiekt popadł w ruinę – wilgoć, zaniedbanie i brak funduszy sprawiły, że mury, kiedyś pełne nabożnych szeptów, zaczęły niszczeć. W odpowiedzi na prośby lokalnych tradycjonalistów, archidiecezja katowicka rozważała różne scenariusze, w tym zachowanie kaplicy pod kontrolą Kościoła. Ostatecznie, po formalnej desakralizacji za zgodą ówczesnego metropolity katowickiego, arcybiskupa Damiana Zimonia, obiekt przestał pełnić funkcje kultowe. Decyzja ta, typowa dla wielu europejskich parafii borykających się z demograficznymi wyzwaniami, oznaczała zniesienie poświęcenia – kaplica nie podlega już prawu kanonicznemu i nie jest miejscem sakramentów.
W 2010 roku kaplica została przekazana Fundacji na rzecz Ochrony Dóbr Kultury Zofii i Janusza Gładyszów, założycieli i zarządców pałacu w Rzuchowie, którzy zarządzają nią do dziś. Fundacja, skupiona na ratowaniu zabytków poprzez ich adaptację do nowych celów, przejęła opiekę nad obiektem z misją “ożywienia” go jako przestrzeni kulturalnej i społecznej. Dziś zarządza nim jako centrum wydarzeń artystycznych, koncertów i spotkań – bez sakralnego charakteru, ale z zachowanymi elementami architektury, takimi jak witraże czy figura Jezusa. To podejście, choć zgodne z prawem, budzi pytania o to, czy historia miejsca oraz fizyczne pozostałości świętości – krzyż na kopule, ołtarz – nie prowokują do celowej obrazy uczuć religijnych i niepotrzebnych konfliktów.
Źródło grafiki głównej: Grafika reklamowa ze strony https://stage24.pl