Na dniach niektóre media obiegła informacja o rzekomym znęcaniu psychicznym i fizycznym podczas rekolekcji w Tylmanowej organizowanych przez Ruch Światło – Życie Archidiecezji Łódzkiej. Znęcanie polegać miało na związywaniu rąk młodzieży i zakazie używania telefonów komórkowych. „Biuro Obrony Praw Dziecka” złożyło do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Brzmi to niepokojąco. Lecz jak było naprawdę?
Rekolekcje oazowe, to czas w którym młodzież ma szansę na odnowę duchową, zbliżenie się do Pana Boga, a także nawiązanie nowych przyjaźni z rówieśnikami. Ruch Światło – Życie od lat organizuje rekolekcje dla młodzieży w okresie wakacyjnym. W tym roku podczas obozu Oazy Nowego Życia w Tylmanowej młodzież poza udziałem w Eucharystii czy modlitwie, mogła uczestniczyć także w zajęciach i konferencjach udoskonalających ducha.
Niejakie „Biuro Obrony Praw Dziecka” informuje o swojej interwencji związanej z obozem.
Moderator diecezjalny Ruchu Światło – Życie Archidiecezji Łódzkiej ksiądz Marcin Majsik wskazuje, iż rekolekcje trwają od 1 do 17 sierpnia w tylmanowskiej szkole. Wśród sześciu opiekunów jest tylko jeden kapłan, pozostali to osoby świeckie. Uczestników jest 30, w większości mają po 17 i 18 lat, jedna osoba jest 16-letnia, a dwie 15-letnie.
Ks. Majsik dodaje, że przed wyjazdem odbyło się obowiązkowe spotkanie dla uczestników i ich rodziców: „Każdy wypełnia kartę uczestnika wyjazdu, pobraną ze strony kuratorium oświaty, do której dodajemy nasz regulamin. W tym regulaminie jest zaznaczone, że uczestnicy przekazują animatorom swoje telefony, które są im oddawane każdego dnia na jakiś czas, by mogli porozmawiać z rodzicami. Rodzice i uczestnicy podpisują się pod tym regulaminem”.
Podczas formacyjnych warsztatów jednym z ćwiczeń było związanie rąk. Ćwiczenie to było dobrowolne i miało symbolizować związanie grzechem. Oczywistym jest, iż wszelkie warsztaty i konferencje z wykorzystaniem rekwizytów znacznie lepiej pobudzają wyobraźnie i pozwalają na lepsze poznanie tematu spotkania. Chwilowe i dobrowolne związanie rąk miało zobrazować grzech który nas ogranicza i przez który wchodzimy w niewolę.
W rozmowie z portalem tvn24.pl ks. Marcin Majsik relacjonuje:
„Pierwszego dnia pobytu, po kolacji o 18.30, kadra poprosiła, by spośród uczestników zostali chętni, którzy chcą wziąć udział w działaniu symbolicznym. Podobnych działań w Biblii i w Kościele katolickim jest wiele, chociażby w trakcie ślubu, kiedy nowożeńcom wiąże się dłonie stułą. Uczestnikom zawiązano zwykły sznurek, który był zdejmowany podczas nabożeństwa o godzinie 19. Nie zapytałem, czy wszyscy wzięli w tym udział, skupiłem się na tym, czy musieli to robić. Młodzież mówiła, że było to dla chętnych, trwało maksymalnie pół godziny. Jedna z uczestniczek relacjonowała, że opiekunka zachęciła ją, by nie tylko siedziała, ale by wykonywała różne czynności, aby poczuła, jakim ograniczeniem są więzy. Młodzież podkreślała, że nie naruszało to ich swobody poruszania się, że mogli wyciągnąć ręce ze sznurka lub poprosić kogoś, by go rozwiązał. I niektórzy zdjęli sznurek samodzielnie przed nabożeństwem.
Uczestnicy są zdziwieni tym, jak Biuro Obrony Praw Dziecka opisało rekolekcje. Uważają, że zostało to przedstawione odwrotnie do tego, jak czują. Nie czuli, że wiązanie rąk było dla nich upokarzające. Mamy kontakt także z ich rodzicami, którzy piszą do nas, że wspierają swoje dzieci i prowadzących”
Ksiądz Majsik tłumaczy także skąd Biuro Obrony Praw Dziecka powzięło informacje o zajęciach rekolekcyjnych:
„Kiedy dzieci miały związane ręce, miały przy sobie telefony. Jedna z dziewczyn – pełnoletnia, nagrała siebie, kiedy śpiewała i tańczyła ze zawiązanymi rękoma. To nagranie wrzuciła na tik-toka… Filmik został wrzucony na Tik-Toka. Ktoś wyciął kadr, twarz dziewczyny została zamazana i takie zdjęci trafiło do internetu. Ja widziałem ten filmik, dziewczyna jest na nim radosna”
Tak więc o zdarzeniu i rzekomym znęcaniu nie poinformował organizacji żaden z uczestników czy ich rodziców. Tymczasem środowiska wrogie Kościołowi w dobrowolnych ćwiczeniach upatrują znamion znęcania… Czy aby na pewno chodzi o dobro dzieci? A może to tylko kolejny pretekst do uderzenia w Kościół i wiernych?
Gdzie należy bić na alarm?
„Biuro Obrony Praw Dziecka” zawiadomiło prokuraturę o rzekomym znęcaniu psychicznym i fizycznym podczas rekolekcji oazowych w Tylmanowej. Owe „Biuro Obrony Praw Dziecka” nie jest żadną oficjalną instytucją, choć nazwa może to sugerować. Jest to organizacja pozarządowa, o której można dowiedzieć się jedynie z portalu społecznościowego Facebook, na którym profil został utworzony dopiero co – w czerwcu. Organizacja informuje na swym profilu o wysłaniu zawiadomienia do prokuratury oraz zachęca jednocześnie do finansowego „wsparcia działań w obronie dzieci”. Organizacja jest powiązana z podobnie funkcjonującym profilem o nazwie „Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych”.
Tymczasem środowisko Gazety Wyborczej i zaprzyjaźnionych ,,organizacji pozarządowych” nie reaguje na demoralizację dzieci podczas tzw. parad równości. Dla przykładu prezentujemy Państwu zdjęcie z ubiegłorocznej parady równości, która odbyła się w Warszawie:
Na powyższy obraz poniżenia i uprzedmiotowienia drugiego człowieka spogląda dziecko. Widocznie takie uwiązanie na smyczy drugiego człowieka nie jest problemem dla Biura Obrony Praw Dziecka.
Walka z doskonaleniem duchowym
Co więcej, działanie samozwańczego „Biura Obrony Praw Dziecka” można postrzegać jako chęć ograniczenia młodzieży dostępu do edukacji religijnej. Organizacja wbrew odczuciom uczestników oazy, czyli wbrew głównym zainteresowanym, podjęła interwencję i bezpodstawnie zawiadomiła prokuraturę. Pouczające warsztaty o charakterze religijnym zadziałały na organizację niczym płachta na byka. Tymczasem każdemu z rodziców przysługuje prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami i wynika to z konstytucyjnie zagwarantowanej wolności sumienia i wyznania. Z kolei próby utrudnienia dostępu do edukacji religijnej wypełniać mogą znamiona przestępstwa z art. 194 Kodeksu karnego, a mianowicie przestępstwa ograniczania człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową.
Tak wiec paradoksalnie poczynania ,,Biura Obrony Praw Dziecka” działać mogą na szkodę dzieci, a celem tychże działań może być zwyczajna chęć zysku bazująca na niechęci do Kościoła katolickiego.